środa, 28 stycznia 2009

Tomasz

Droga Redakcjo,

Wyciągnęłam ręce, nie wiedząc co dostanę (albowiem "pragnąłem, a napoili Mnie octem" św. Tomasz z Akwinu), chowając się właściwie za jednym z filarów biura Drogiej Redakcji. Naprawdę bałam się tego co dostanę. Jednak Słowa Redakcji były miękkie, namawiały do zaufania... Zapewniały, że to Redakcja wszystkiego Sama dokona.

I dostałam dziś, tak hojną zaliczkę i sugestię na poczet zbliżających się projektów Drogiej Redakcji:

Ps. 37
Raduj się w Panu,
a On spełni pragnienia twego serca.
Powierz Panu swoją drogę
i zaufaj Mu: On sam będzie działał
i sprawi, że twoja sprawiedliwość zabłyśnie jak światło,
a słuszność twoja - jak południe.
Upokórz się przed Panem i Jemu zaufaj!
Nie oburzaj się na tego, komu się szczęści w drodze.

A jutro... nie napiszę do Drogiej Redakcji, ale może porozumiemy się przez Asystentów, albo tak jak tylko Redakcja sobie życzy? Morze póki co odpłynęło, niespodzianie przybliżyły się góry.

Dziękuję za dziś, wczoraj i jutro. Za wolność wyboru, czas zadawania pytań i nasłuchiwania odpowiedzi. Za to, że nikt z nas nie ma nikogo naśladować, ale iść swoją drogą. Swoją własną i niepowtarzalną. I za to, że serce czuje i jest coś więcej niż rozum. Że nie wiem wszystkiego.
Za wiarę, nadzieję i miłość. Silniejsze od zła i śmierci. Naprawdę silniejsze.

Przedwyjazdowa, po nocy się pakująca, śpiąca, ze zmęczenia zezująca,
a w gruncie rzeczy, co najważniejsze...
Mniej ważna niż Ty!

wtorek, 27 stycznia 2009

stanowisko

Droga Redakcjo,

Ponownie dostałam od Ciebie zestaw niespodzianek. Nie ogarniam (tej kuwety, hihi :), ale znowu towarzyszy mi przeświadczenie, że dzieje się wiele dobra. Wczoraj tak wyraźnie zobaczyłam, że największe, najbardziej przemieniające moje życie, pełne owoców wydarzenia, działy się właśnie w takiej atmosferze... szybkim tempie, za którym nie nadążałam, w sytuacjach, w których po prostu "zajmowałam stanowisko", stawałam na froncie, bez wiedzy jak, kiedy, w co strzelać, co mówić, jak walczyć, jak się bronić. Potem zmęczona, bo zmęczona trwaniem, ale i umocniona, padałam, widząc Twoje zwycięstwo. Widząc cuda...
Teraz ma miejsce kolejna taka jazda bez trzymanki. Możliwości Drogiej Redakcji są nieograniczone. Ze swojej strony postaram się nie naciskać hamulca.

Ogromnie jestem wdzięczna za spotkanych wczoraj i dzisiaj Asystentów Drogiej Redakcji. Ciepło. Te małe momenty zrozumienia, gdzieś tak głęboko. Kamyczki myśli tu, przesuwające inne kamyczki myśli tam. I nic już nie jest takie samo. Zrobiło się lżej. Odszedł jakiś smutek, którego tak kurczowo się trzymałam. Ze zdziwieniem odkryłam, że go nie potrzebuję? Poszedł sobie won i się za nim nie oglądam. Nie ma.

No i ręce zwolniły się, by przyjąć od Drogiej Redakcji kolejne niespodzianki :)

Bardzo wdzięczna,
Mniej ważna niż Ty.

niedziela, 25 stycznia 2009

dzikus

Droga Redakcjo,

Dochodzę do wniosku, że ostatnio zachowuję się co najmniej dziwnie. Wczoraj, czytając książkę przed zaśnięciem, roześmiałam się tak głośno, że kiedy zdałam sobie z tego sprawę to mnie to jeszcze dodatkowo ubawiło. Niestety chwilę potem przypomniało mi się, kiedy ostatni raz tak się śmiałam i znowu w miejsce radości pojawił się ból.

Dziś, przed pierwszym pochorobowym wyjściem zrobiłam sobie test. Wyciągnęłam z szafy czernie, błękity i pomarańcze, próbując dodać sobie energii kolorem. Pomarańcz mnie przerósł, ale i tak dobrze, że nie skończyło się na czerni, a na ciepłym morskim kolorze. Tak ubrana, zaskakująco dziarskim krokiem doszłam na przystanek, z którego dosłownie, spod samego nosa odjechał mój autobus. Nie wiem jakim cudem nie przeklęłam głośno tego co pomyślałam (ale dzięki). Ze skrzywioną miną usiadłam na ławce, przypominając sobie, że modlitwa przebaczenia, którą ostatnio odmawiam, obejmuje również kierowców autobusów.

Potem był smaczny obiad w spokojnej atmosferze, a po nim jeszcze uwaga Wróżki, że ta dzisiejsza młodzież (chodziło chyba o mnie) nie ma cierpliwości, by uczyć starszych obsługi komputera. Rzeczywiście nie miałam dziś za wiele cierpliwości.

No i spotkanie z Drogą Redakcją, tym razem w pobliżu mojego domu. Siedziałam otoczona wianuszkiem sióstr. Na "Ojcze nasz" złapaliśmy się wszyscy za ręce. Chórek śpiewał dobrze znane mi z dawnych lat pieśni. Ich słowa, zupełnie inaczej dziś odbierałam. "Nie chcę Ci już mówić o moich pragnieniach. Panie, Ty wiesz wszystko objaw mi Swe pragnienia". Ty wiesz wszystko...

Poruszyły mnie dziś też Słowa Drogiej Redakcji: Trzeba więc, aby [...] ci, którzy płaczą, żyli tak jakby nie płakali. Zupełnie nie wiem jak mogę to zrobić. Nawet odpowiedziałam, że tak właśnie chcę, że wiem, że to nie moją siłą się stanie... ale chwilę potem zrobiłam coś dokładnie przeciwnego. Po skończonej mszy odwrócił się do mnie mężczyzna siedzący w jej trakcie przede mną i z serdecznym uśmiechem powiedział: Przepięknie śpiewasz. Wielką przyjemnością było móc Ciebie słuchać, stać tu przed tobą. A ja... uśmiechnęłam się, sponsowiałam, podziękowałam i zwiałam. Aktualnie nie myślę najlepiej o swoich umiejętnościach społecznych.

Proszę, pomóż mi to wszystko przetrwać, obdarz cierpliwością. Dzisiaj ofiaruję Ci worek dynamitu i różnego rodzaju ładunki wybuchowe, które łączy jedno - niemożliwość przewidzenia momentu ich wybuchu. Jutro idę zmierzyć się ze światem z takim właśnie ekwipunkiem. Bardzo potrzebuję Twojej pomocy. Ufam, że ze mną będziesz.

Mniej ważna niż Ty.

sobota, 24 stycznia 2009

debet

Droga Redakcjo,

To był kolejny drogi dzień. Nigdy wcześniej nie dostrzegałam tak wyraźnie, że Gość w dom to Bóg w dom. Poczęstowanie Kogoś czekoladą smakuje o wiele lepiej niż wypicie jej w pojedynkę!

Ostatnie dni pokazują, jak wciąż bardzo potrzebuję pomocy. Próby bezpośrednich konsultacji z Drogą Redakcją mogłabym porównać do popijania gorzkiego lekarstwa, odkażania skaleczeń spirytusem, borowania (bez znieczulenia) bardzo bolącego i nadwrażliwego (ała!) zęba. Siadam przed Drogą Redakcją, opadają mi ręce i to wszystko co mogę, a czasem nawet i tego nie mogę, zrobić. Okazuje się, że aby tak wytrwać, usiedzieć, nie uciec, Ktoś jeszcze musi być obok, Ktoś musi ze mną tak współtrwać - Asysta Drogiej Redakcji. Doceniam, że dzisiaj otrzymałam takie wsparcie.

Proszenie i przyjmowanie wciąż jest dla mnie wyzwaniem. No, ale wszystkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że bez benzyny pojazd daleko nie ujedzie (Nawet ruszyć nie bardzo chce. Próbowałam ;). Tak więc, raz jeszcze: Poproszę do pełna.

Niesamosia.

czwartek, 22 stycznia 2009

wróżka

Droga Redakcjo,

Bardzo podoba mi się reklama mówiąca o tym, że jesteśmy po części ludźmi, których spotykamy. Może to i truizm, a może niekoniecznie. Dziś odwiedziła mnie Osoba, której bardzo dużo zawdzięczam: znajomość matematyki, podstaw chemii (mój umysł bardzo tu oporował), pierwsze wyjście do kina, nazywającego się wtedy kinem "Moskwa", obecność na musicalu "Metro" i zachwycanie się wszechogarniającymi mnie laserami (hihi, jak walczyłam wtedy ze sobą, żeby nie śpiewać razem z Górniak i Kordkiem!), wspólne lekcje savoir-vivre Pietkiewicza, nabywane z każdym kolejnym numerem "Twojego stylu", pierwszy elegancki, kobiecy płaszcz i buty na wysokim obcasie. Słuchanie i przyjmowanie moich nastoletnich łez, kiedy nikt inny nie chciał ich przyjąć.

Jesteśmy tak skrajnie różne i pewnie takie już zostaniemy, ale są rzeczy, których nigdy nie zapomnę. Stały się częścią mnie, za którą dziś bardzo dziękuję.

Dziękuję za Tych Wszystkich, których stawiasz na mojej drodze, i za to, że na tej drodze jesteś, że Ciebie również spotykam i to spotkanie coś we mnie zostawia, coś wciąż przemienia.

Mniej ważna niż Ty.

środa, 21 stycznia 2009

cytrusy

Droga Redakcjo,

Cytrusy to coś genialnego! Wciskam i wkrajam teraz wszystkie możliwe odmiany do herbaty, dosładzam miodem i właśnie popijam takie cudo. Smakuję, wącham i patrzę, bo jest wyjątkowo optymistyczne :)

Babcie obdzwonione. Film familijny o syrenach i Dotyk Anioła obejrzany. Pranie się robi. Zdrowienie trwa. Pomaga też temu telefon, który odebrałam z rana. Dobre wieści. Zrealizuje się jedno z moich zawodowych marzeń. Wygląda na to, że warto uparcie walczyć o to, co w środku nie daje spokoju i zrealizowane być musi. A może wiedziałam, w które drzwi mam uparcie stukać... że to właściwe miejsce, ludzie, do realizacji natchnionego przez Drogą Redakcję pomysłu... Długo czekałam by móc komuś służyć tym talentem... to co dzisiaj czuję... nie umiem tego do niczego porównać... Może tak czuje się owocująca grusza, której z gałęzi spada jeden z cięższych owoców?

Znowu smaki słodki i gorzki mieszają się ze sobą. Tak jak zaśpiewanie na scenie przed Magdą U. i Andrzejem P. słów "zamień mój żal na bal...", to porozumienie w głębi, wdzięczność, ciepły uścisk, dokładnie w dniu, kiedy miało miejsce rozstanie z nim. (Dostałam wtedy od Redakcji tak drogi mi prezent. Poczułam, że Droga Redakcja nie zostawi mnie ani na chwilę samej, że otuli miłością te wszystkie poszarpane miejsca). Tak teraz, ten zbliżający się pogrzeb i telefon. Przeżywanie tych wydarzeń oddzielnie.

Nie rozumiem, ale ufam. Kurcze, ufam, naprawdę ufam.

Wdzięczna, że jesteś. Chcąca wciąż i wciąż Ciebie widzieć. Bardzo Ciebie potrzebująca.
Mniej ważna niż Ty.

wtorek, 20 stycznia 2009

spojrzenie

Droga Redakcjo,

Tempo życia jakby zwolniło. Kolejny raz widzę, że choroba, to dla mnie swoiste rekolekcje. Trochę czuję, jakbym nadrabiała zaległości, może do czegoś się przygotowywała? Na pewno coś się układa we śnie i w półśnie... układa... składa... składają kolejne strony...

Pomaga mi patrzenie na portret Drogiej Redakcji. To ładuje moje akumulatory. Tak uczciwie i do syta. Nie wymaga słów, ani myślenia. Po prostu jest. Przypominam sobie jak jeszcze pół roku temu unikałam oczu Drogiej Redakcji. A potem dostałam zalecenie, by 5 minut dziennie w nie patrzeć. By przyjmować coś, czego nie ma we mnie. Miłość.

Wciąż poszerzasz moje małe serce. Dziwnie dochodzi do mnie, że cierpienie może być rodzajem premii..? Nie zawsze podoba mi się to, że moja dusza wydaje się być dużo starsza od metryki, ale... nie mogę oszukiwać ani siebie, ani Ciebie. Tak jest. Po prostu.

Dziękuję, że wciąż do mnie piszesz. Nawet jak trzeba mi coś powtarzać kilka/naście/dziesiąt/set razy. Może ten czas pozwoli na podreperowanie mojego wzroku? Albo, może powinnam poprosić o mocniejsze żarówki w gabinecie?

Mniej ważna niż Ty.

poniedziałek, 19 stycznia 2009

spotkanie

Droga Redakcjo,

Trochę jestem zaskoczona. Poranek był cudowny i bardzo Ci dziękuję za te wszystkie niespodziewane spotkania w każdym możliwym środku lokomocji. Pierwsze godziny pracy zrobiłam na dużym rozpędzie i z uśmiechem na twarzy. Potem znowu dopadł mnie ból gardła i wszystkiego co tylko boleć może... wizyta u lekarza, a po niej... zbieramy zabawki i do końca tygodnia bawimy się w domu...

Wiesz najlepiej czego mi potrzeba. Najwięcej rzeczy może się ułożyć, kiedy człowiek śpi, choruje, kiedy ręką ruszyć nie może. Najmniej Ci może wtedy przeszkadzać...

"Graj na bębnie, uderzaj. Wczuj się w rytm. Jest tylko jedna najważniejsza zasada: nie myśl! Myślenie wszystko zepsuje. Jasne? Jasne. No to graj." (z filmu "Spotkanie". Bardzo polecam.)

Zamyślona (kurdesz, teraz to do mnie dotarło) przeszkadzajka.

niedziela, 18 stycznia 2009

serwis

Droga Redakcjo,

Przepraszam, bo przez moment naprawdę mocno zwątpiłam w to, że dobrze tym wszystkim zarządzasz. Przepraszam. Naprawdę zrobiło się ciemno. Dziś w serwisie zgodzono się z wczorajszą moją wypowiedzią, że jadę na emocjach. Na szczęście usłyszałam, że to wszystko co miało ostatnio miejsce, to palec Drogiej Redakcji i tak mam na to patrzeć. Postaram się.

Proszę o uzupełnienie zapasów cierpliwości, pokory, wiary, nadziei, miłości... Już dawno powinnam była złożyć większe zamówienie, a tak silnik się zatarł i nastąpiła awaria... (wiedziałam, że prędzej czy później zacznę używać samochodowych porównań ;)

Postanowiłam jutro usiąść przodem do kierunku jazdy. Oglądanie się za siebie nie bardzo mi służy. Proszę, niech Droga Redakcja zamówi dla mnie dobre miejsce. Potrzebuję dobrze zacząć ten tydzień.

PS. Czy ktoś chce przepis na niebezpiecznie pyszną gorącą czekoladę? :)

sobota, 17 stycznia 2009

awaria

Droga Redakcjo,

Nie jest łatwo. Nastąpiła synergia wszelkich możliwych objawów zmęczenia, złości, frustracji, smutku i czegoś anginopodobnego. Poza pochwałą instruktora (minucie ciszy, po której nastąpiło westchnięcie i z dumą wypowiedziane słowa: "No... Będzie dobrze. Będzie z dziewczyny kierowca! Tylko niech tak nie krzyczy na zakrętach!" (na co odpowiedziałam, że to tylko wycinek moich wokalnych możliwości;)) oraz wynalezieniem przepisu na genialną pitną czekoladę, zrobioną w domu, a nawet jej konsumpcją... niewiele dziś widzę pozytywów. Chodzę po domu, na zmianę klnę soczyście i płaczę... i w pełni podpisuję się pod słowami wypowiedzianymi kiedyś przez Jacka Pulikowskiego: Panowie, nawet nie próbujcie zrozumieć kobiet! One same siebie nie rozumieją! Racja, ja dziś nie rozumiem siebie, ani Drogiej Redakcji... ani odrobiny z tego co się stało w ostatnich dwóch miesiącach. Przypomina mi się jak on nakrywał mnie kocem, kiedy byłam chora i jak podawał mi herbatę i to, że był... a potem stało się to całe zło... i wciąż nie chce się w mojej głowie, ani sercu, jedno z drugim połączyć. Boli głowa, boli wszystko...

Poproszę o jakąś receptę, nie wiem, o pomoc poproszę, głowa mi pęka...
Bez Drogiej Redakcji, nawet zdania skleić nie umiem.

Totalnie dziś emocjonalna.

środa, 14 stycznia 2009

sen śledzi

Droga Redakcjo,

Kto by pomyślał, że wieczór spędzony w towarzystwie płyty "Sogno"Andrei Bocelliego, pasty śledziowej, herbaty z cytryną i miodem, książki "PS. Kocham Cię" i lakieru do paznokci, może dać dyle spokoju i radości... Jadąc do domu czułam taką ekscytację, jakby to miała być jakaś randka... Ciekawe... Może tak właśnie powinnam podchodzić do spotkań z samą sobą? :) (Hihi, chyba zaproponuję sobie kolejne takie spotkanie, a co?! ;))

Miały być góry, długo nic z nich nie wychodziło, aż wczoraj w desperacji, lekko już bełkocząc i zezując (tak objawia się u mnie jedno z dalszych stadiów przemęczenia;) pomodliłam się o odpoczynek. Dziś okazało się, że w lutym jadę na szkolenie - nad morze! :) Z wielu powodów jest to bardzo dobry pomysł Redakcji. Sama nigdy bym tak tego nie zorganizowała. Naprawdę. Dziękuję i proszę o ciąg dalszy. Niech Droga Redakcja organizuje ten wyjazd po swojemu. Wiem, że tylko wtedy naprawdę odpocznę.

Lekko rozleniwiona i tajemniczo znieczulona na wszystko to, co ostatnio przerażało.
Wdzięczna za poczucie bliskości Drogiej Redakcji.

wtorek, 13 stycznia 2009

piątka

Droga Redakcjo,

Oj bardzo jestem zmęczona. Tak więc forma wyrazu nieco się skróci. Przybijam Drogiej Redakcji piątkę przed zaśnięciem. Poproszę o całusa w czółko ;)

Dziś odczuwam wdzięczność za to, że Droga Redakcja nauczyła mnie prosić i nie czuć się za to winną. Zobaczyłam jak ogromny to dla mnie krok, wręcz milowy. Może to jakaś część bycia dzieckiem, które ufa? Czy wsiądę do samochodu, do samolotu, czy do windy, czy powierzę się jakiemuś lekarzowi, mężczyźnie, itp... to wszystko od Ciebie zależy... to wszystko to Twoje ramiona...

Hi 5, 17-18
Szczęśliwy, kogo Bóg karci, więc nie odrzucaj nagan Wszechmocnego. On zrani, On także uleczy, skaleczy - i ręką swą własną uzdrowi.

poniedziałek, 12 stycznia 2009

lekcje

Droga Redakcjo,

Dzisiaj spostrzegłam, że Droga Redakcja zafundowała mi bardzo bogaty pakiet szkoleń. Widocznie zauważono niebezpieczeństwo, że moje kwalifikacje zatrzymają się w miejscu, bądź zaczną się szybkim krokiem wycofywać. Cel szkoleń - nabycie umiejętności ufania mężczyznom. Obsada trenerska jest wyśmienita:
Instruktor od prawa jazdy (dziś jeździłam ciemną nocą...) nie daje za wygraną:
- Koleżanka jedzie (czytam to tak, że mam dodać gazu), kierunkowskaz w lewo. Co tak ciężko wzdycha? Przez tę godzinę ma mi zaufać, tak?
No i myślę sobie, no tak.

Kurs tańca też się zapowiada. Pierw zostałam wypytana szczegółowo, czy znam podstawy walca itd. Odpowiedziałam, że znam. Chwilę potem usłyszałam od kolegi:
- O co ja cię wypytuję? Przecież to i tak kwestia prowadzenie partnera.
Słusznie mówisz, pomyślałam.

No i był też kolejny mały cud. Rano obudziłam się z myślą, że możliwe jest schować się pod jedno takie ramię i czuć się w nim bezpiecznie. Dobrze mi z tą myślą.
Dziś czuję się tak przytulona przez Drogą Redakcję.

I jeszcze jedna myśl na koniec, którą muszę tu napisać. Dziękuję, że zaczęłam traktować życie, jak jedną wielką lekcję... w której mogę się uczyć, popełniać i naprawiać błędy. Przecież każdy dzień jest dla mnie czymś nowym, nie przeżyłam go wcześniej, by wiedzieć, co, i jak bardzo perfekcyjnie mogę w danej sytuacji zrobić.

Zachwycona i wdzięczna.

PS. Teraz z kolei język (również ten pisany;) tak mi się rozplątał, że pisałabym i pisała... :)

niedziela, 11 stycznia 2009

owoc

Droga Redakcjo,

Wciąż jestem zaskoczona tym co się dzieje. Ktoś, gdzieś, kiedyś powiedział, że wiara kończy się wtedy, kiedy uznajemy, że już wszystko wiemy i nic nie może nas zaskoczyć. Tym bardziej więc jestem wdzięczna za te niespodzianki. Dziś na przykład zaskoczył mnie banan, którego dostałam od znajomego, po którym zupełnie nie spodziewałabym się takiego prezentu. Byłam głodna i dał mi jeść.

Zdałam też sobie sprawę z tego, że Ty mnie naprawdę dobrze prowadzisz, instruujesz. To wszystko uświęcasz. Choćby wydawało się największą marą, koszmarem... Ty to wszystko przemieniasz w coś... co mnie przekracza. W coś, co mnie olśniewa, napełnia pokojem.

Nie da się inaczej, lepiej. Jest najlepiej.

Wdzięczna za to, co z nią robisz.

sobota, 10 stycznia 2009

jazda

Droga Redakcjo,

Dziś napiszę krótko. Dziękuję, że ten dzień, początkowo przerażający (wstawanie to dla mnie ostatnio ogromne wyzwanie), okazał się kolejnym błogosławionym dniem. Pierwsza jazda samochodem - bosz, jakie to było fantastyczne!! Ja chcę jeszcze!! Ja chcę za kierownicę!! :)
Potem pieczenie i jedzenie piernika bardzo kofeinowego, hihi :)) I jeszcze na koniec zebranie z Samą Redakcją. Możliwość bycia tak blisko. To był dla mnie zaszczyt. Usłyszałam, że jak uśmiecham się do Brata, który mnie zranił, to otwiera się nade mną niebo... No i się na moment, dzięki Redakcji, otworzyło...

Potrzebująca Twojej obecności, pilnie i nieustannie.

PS. Dzięki za te wszystkie zielone światła i że tylko raz zgasł mi samochód. Jejku, jakie to fajne!! :)

piątek, 9 stycznia 2009

zapach

Droga Redakcjo,
Tak jak wcześniej dziękowałam Redakcji za zapach marki xyz, który zachwycał mnie w połączeniu z jego ciepłym ramieniem, tak dziś... Dziś, była to chyba najtrudniejsza z dotychczasowych szczepionek, zaaplikowanych przez Redakcję. W jednej chwili zezłościłam się na swoją wrażliwość, pamięć, posiadane zmysły. Przypomniał mi się też wniosek wyciągnięty z fakultetu ukończonego na pierwszym roku studiów, pt. "Czy można wierzyć zmysłom?" Wniosek brzmiał: NIE.
Wsiadłam do autobusu a tam pełno zapachu xyz... pełno, był wszędzie. W jednej chwili znalazłam się w przeszłości, tak żywej, kolorowej. Zupełnie straciłam poczucie czasu, byłam święcie przekonana, że nic, a nic się nie zmieniło... a potem wróciła rzeczywistość i już nie było miło. Było bardzo, bardzo niemiło. Potem wystarczyło jeszcze kolejne ukłucie szczepionki i puściły zawory, kolejne tamy łez.
Z ogromną przykrością i też pewnym wstydem, przyznaję przed Redakcją, że to jedyne co mogę teraz dać Redakcji.
Chciałeś chrztu od Jana, obmyć nogi Piotrowi, napić się wody ze studni, wody podanej przez Samarytankę. Ja dziś mogę tylko to Ci dać. Tylko łzy. Hmm, ale Ty chyba właśnie tego teraz ode mnie chcesz... Bym dawała te łzy Tobie.
Zapłakana, lekko za zmianami nienadążająca, ale chcąca je przyjąć.
PS. Bardzo proszę o uzupełnienie zapasów cierpliwości i pokory. Strasznie szybko ostatnio schodzi.

czwartek, 8 stycznia 2009

posłaniec

Droga Redakcjo,

Zabawne, dziś radziłam innym jak pisać, że wena sama przychodzi, tylko trzeba usiąść i zacząć (itp., itd). Tymczasem sama znowu trafiam na wewnętrzny opór. No, ale stwierdziłam: posłucham samej siebie (zdarza mi się doradzić innym coś mądrego, zaryzykuję, może i wobec mnie samej ma to zastosowanie ;). Usiadłam i zaczęłam.

Dzisiejszy dzień był zaskakujący. Poczynając od kilku niezaliczonych wywrotek na śliskich powierzchniach (emocje towarzyszące balansowaniu na pograniczu pionu i poziomu - bezcenne! Niemniej dziękuję, że nie dopadł mnie poziom :), po przedziwne spotkanie, przebiegającego na czerwonym świetle - człowieka ze snu (po kilku głębszych przemyśleniach dochodzę do wniosku, że mężczyzna ów miał sporo z Anioła. Blond włosy i skandynawski typ urody, jednak do czegoś zobowiązują ;).
Droga Redakcja poważnie mnie tym faktem zaskoczyła. Oto pojawia się przede mną, w całej krasie, człowiek, zupełnie mi personalnie nieznany (może gdzieś, przez moment w kościele, czy na szlaku górskim widziany), który przyśnił mi się miesiąc temu! Dokładniej, został głównym bohaterem pełnometrażowego, kolorowego snu, przedstawiającego zapowiedź wypełnienia danej mi przez Drogą Redakcję obietnicy. Poczułam, że naprawdę wszystko jest możliwe, że Droga Redakcja, wciąż jest, wciąż czuwa i jak będzie trzeba, to w jednej sekundzie, tak mnie zaskoczy, tak to wszystko wypełni, że mi, i nie tylko mi, szczęka opadnie.

Wciąż potrzebuję takich znaków, by mieć nadzieję. Wciąż potrzebują dotykać, by wierzyć.
Dziękuję, że dajesz mi tyle, ile potrzebuję.

Wciąż zaskoczona możliwościami i cierpliwością Drogiej Redakcji.

PS. Może by tak dziś przyśnił mi się Brad Pitt ;)


środa, 7 stycznia 2009

brama

Droga Redakcjo,

Są chwile, kiedy pisanie i mówienie o tym, co dzieje się w środku mnie, staje się bardzo trudne. To jak codzienne otwieranie ciężkiej, żelaznej bramy, którą domyka silny wiatr i zimno. Wydaje się, że jedno otwarcie, nawet szerokie, wystarcza. Jednak następnego dnia, znowu pojawia się wiatr i chce ją zamknąć. Kiedy zostawi się ją w spokoju, zaniedba przepływ powietrza i ciepła, tym trudniej ją ponownie otworzyć. W środku nie dzieje się wtedy dobrze. Czuwam i otwieram bramę, tak jak potrafię. Nieraz z wrażeniem, że bardzo mizernie mi to wychodzi.

Piszę kolejną notkę z placu boju, bo Droga Redakcja nalega na nieustanny kontakt z mojej strony. Dziękuję, za to wymaganie, bo w jakiś tajemniczy sposób, naprawdę mi to pomaga. Pomału, ale pomaga.

Pozdrawiam dziś tak jak potrafię, wiernie-mizernie.

Zrekrutowana i wyselekcjonowana przez Drogą Redakcję.

PS. Załączam Redakcji kilka plastikowych butelek łez (szklane mogłyby popękać na mrozie) i ładnie opakowane nic, które teraz mam, zapakowałam wszystko (w środku znajdzie Redakcja czarną dziurę po moich planach i marzeniach na najbliższy rok, dwa, trzy, cztery - to naprawdę pokaźna dziura, niewiele takich na wolnym rynku. Podejrzewam, że można sporo za nią wyciągnąć na Allegro. Ale nic to. Chcę ją oddać w ręce Redakcji).

wtorek, 6 stycznia 2009

operacja

Droga Redakcjo,

Herbata z sokiem malinowym to ósmy cud świata. Tak jak i murzynek z polewą czekoladową. Kawa z ekspresu z mlekiem. Pyszności!

Chciałabym móc tak głębiej opisać to, co stało się przed chwilą, ale to było jak błysk światła. Szybkie, higieniczne cięcie, które oddzieliło przeszłość od przyszłości...

Dziękując za dobry przebieg operacji i znieczulenie, przechodzę na salę pooperacyjną, wtulić się w sen i w dobre słowo Redakcji. Niech nie pozwoli mi się bać, niepokoić, tylko ufać. Tylko ufać, chcę.

Z tyloma znakami zapytania,
Ważna dla Ciebie.

niedziela, 4 stycznia 2009

tęsknota

Droga Redakcjo,

Wciąż widzę tylko rozsypane na podłodze elementy układanki. Tak różnych kolorów, tak skrajnych emocji, że nijak jeden nie chce pasować do drugiego. Momentami zastanawiam się czy te puzzle naprawdę da się ułożyć? Czy w sklepie dali mi właściwe pudełko? Buntuję się, że trafiło akurat w moje ręce. Czasem udaję sama przed sobą, że ta układanka wcale mnie nie dotyczy, że nie z mojej winy jest w niej taki bałagan, to dlaczego ja mam ją układać?

Okazuje się jednak, że pewne rzeczy dotykają nas niesprawiedliwie. Tak jak i Drogą Redakcję dotknęły, na wskroś. To naprawdę po ludzku jest nie do przyjęcia... i widzę to coraz wyraźniej, że bez wiary nie da się tego przyjąć, i bez pokory, nie ma szans...

"Zwiąż mnie, zwiąż mnie mocno, Ojcze mój, bym się nie opierał"...

sobota, 3 stycznia 2009

czekanie

Droga Redakcjo,

Dziś dość trudno przychodzi mi pisanie. Dziś wolałabym czytać.

Z pozdrowieniem białym, jak śnieg za oknem, jak czysta kartka papieru,

Bardzo zmęczona,
Dla Ciebie ważna.

piątek, 2 stycznia 2009

nerwoból

Droga Redakcjo,

Dziś napiszę do Redakcji dość prozaicznie. Boli mnie. O tutaj: od szyi, przez bark po prawej stronie, głowy w lewo odwrócić nie mogę. Wyznałam już to bardzo miłemu lekarzowi. Czeka mnie teraz ogrzewanie, ibupromowanie się i liczenie, że może coś ustąpi.

Poza tym jest śnieg. Redakcja pewnie dobrze o tym wie, ale chciałam napisać, że i ja to zauważyłam.
Widziałam jak dzieci jeżdżą na sankach. Ubrałam się dziś cieplej, przemokłam i w ogóle.

Chcę także napisać Redakcji, że dostrzegam wszystkie napomnienia do odpoczynku, nabrania sił, samozaopiekowania się sobą. Dziękuję za te wszystkie znaki "stop", za Asystę Redakcji, podającą ciepłą czekoladę, czy spieszącą z maściami rozgrzewającymi, z pytaniami przez telefon "co tam?" i "kiedy się zobaczymy?".

Jest mi wciąż smutno i zastanawiam się jak można cierpieć mądrze? Jak przejść przez tę ciernistą dolinę, z której nie ma innego dobrego wyjścia? Redakcja mnie tutaj przyprowadziła, to etap mojej adaptacji, szczepionka. Nic nie jest bez sensu. Najpierw było i jest słowo Redakcji. Na ramionach Redakcji spoczęła władza. I to o Redakcji mówią: "Przechodząc przez dolinę płaczu, zamienia ją w źródło życia". (Kurcze, świetnie mieć takiego Szefa!)

Proszę drogą Redakcję o mądrość i o światłe oczy serca, bym nie pogubiła się w tych chaszczach, i nie straciła z oczu nadziei.

Z uszanowaniem, nie do końca zdolnym do ukłonu, więc lekko koślawym, ale z serca oddanym,

Bardzo Ciebie potrzebująca, Mniej ważna niż Ty.

czwartek, 1 stycznia 2009

czekoladki

Droga Redakcjo,

Z moich obserwacji wynika, że w tym czasie wiele osób podejmuje różnego rodzaju zobowiązania, deklaracje, zapisuje się na różne zajęcia. Sama niczego takiego nie planowałam, ale dziś przyszedł mi do głowy pewien pomysł. Spojrzałam na opakowanie pistacjowych czekoladek, które otrzymałam od niego i przypomniało mi się jak miesiąc przed tym, zanim je dostałam, powiedziałam wyraźnie - nie lubię pistacji. Nie lubię pistacji. Wiem, że wiele osób je lubi, ale ja nie lubię pistacji. Lodów pistacjowych, ani czekoladek. Nie lubię pistacji.
Nie lubię sosu z winem bardzo znanej marki. O czym mówiłam dwa razy. I kolejny raz go dostałam. Nie lubię.

No i tak mi przyszło do głowy, ale też wiem, że potrzebne mi będzie wsparcie Redakcji, o które w tym miejscu, jednocześnie proszę, żeby w tym roku być dla siebie lepszą, bardziej cierpliwą, mądrzejszą. Bym wciąż oczekiwała i miała nadzieję na wiele. Podejmowała wyzwania dane przez Redakcję. I bym potrafiła dobrze wybrać, rozpoznać to co dla mnie dobre. Poproszę o specjalną ochronę Redakcji i o wsparcie Asystentów Redakcji, szczególnie, kiedy moje systemy ochronne będą przemęczone.

Z pozdrowieniem nowym, noworocznym,

Dziwnie zbuntowana, tym bardziej Ciebie potrzebująca, mniej ważna niż Ty.