wtorek, 2 czerwca 2009

tęcza

Droga Redakcjo,

Aż mi to wszystko nie chce przejść przez myśl. Jak w przeciągu dwóch dni można tak wiele zobaczyć. Morze nasze Bałtyckie, plażę, molo w Sopocie, tęczę nad morzem i nad ziemią, trzy skaczące po polach sarny, dwa bociany, dużo krów, błyskawicę, platformę wiertniczą (tu zachwycił mnie bardziej ludzki umysł i to do czego jest zdolny), park w Gdańsku Oliwie, katedrę i organy. Nie dość, że je widziałam to jak tylko usiadłam w ławce, zaczął się koncert organowy i aż podskoczyłam od niskich dźwięków, cudnie przerażających. Zapach starych murów. Smak dorsza smażonego, frytek idealnie przysmażonych, batonika dodającego sił. Dłoń lekko poparzona od herbaty zaparzonej w papierowym kubku. Garść muszelek.

Idąc tak plażą, usłyszałam oburzony głos kobiecy: "jak to morze, pachnie śledziem!" I tak sobie pomyślałam, że nam ludziom, tak czasem łatwiej myśleć, że taki mały śledź, może nadać zapach morzu. A może to śledź ma zapach morza? Tak do końca to nie wiem jak jest, ale jak wczoraj patrzyłam w ten ogrom, przestrzeń i fale uderzały o brzeg, pomyślałam, że jestem takim małym śledziem. A morze mnie przerasta, tak jak Ty. I usiadłam by z Tobą porozmawiać. Wtedy pojawiła się tęcza.

Wdzięczna, za szturm, za piękno, którym do mnie przemawiasz.
Proszę, naucz mnie je przyjmować. Prawdziwie usłyszeć.

Mniej ważna niż Ty.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz